#1 2010-11-28 09:35:39

Natsu

Kumo

Zarejestrowany: 2010-11-27
Posty: 19
Punktów :   
Ranga: Chiunnin
Chakra: 15 000
Natury chakry: Doton

Natsu

Imię: Natsu
Nazwisko/Klan: -brak-/Douhito
Wioska: Kumo Gakure

Pieniądze: 1200Y
Ekwipunek:
*15kg gliny
*Tanto

Ranga: Chunin
Organizacja: .
Chakra: 15'000
Jutsu:
Zdolność
Katsu [E]
Bakuhatsu Kirigirisu [nieprzypisane]
C1 [D]
Kumo Kibaku Nendo [D]
Tori Nendo [C]
Mimizu no Jutsu [C]
Kumo Kibaku Nendo [D]
Kibaku Nendo Minion [C]
Nadare Masunendo [C]
Taka Kibaku [C]
Bakuretsu Tama [C]
Nendo Bunshin [B.]
Jibaku Bunshin [B.]
C2: Ryuu [B.]
C2: Nendo Jibaku Nohara [B.]
C2: Tebiki Enka [B.]


Ninjutsu
Ranga E-
Kawarami no Jutsu
Ranga D -
Shunshin no Jutsu
Doku Kiri

Doton
Ranga E-
Dochuu Eigyo
Ranga D-
Doro Kawarimi

Zdolności: Kibaku Nendo [Douhito]
Demon: -brak-
Natura chakry: -Doton-
Umiejętności:
*Talent do zdolności [2]
*Nadzwyczajna Szybkość [2]


Pkt Statusu:
Siła - 10
Szybkość - 40 [w tym 20 pkt z umiejętności]
Zręczność - 10
Wytrzymałość - 10
Chakra - 30


Wygląd:
Nie zawsze ułożone włosy, które powiewają swobodnie na wietrze maja kolor porannego słońca. Pomarańczowa grzywka nie raz opuszcza sie w dół zasłaniając w ten sposób oczy młodego shinobi. Tęczówki przepełnione sa dumą, która nigdy nie gaśnie oraz dusza, która nigdy nie umiera. Ich kolor kryje w sobie wiele tajemnic, ponieważ do w błękitnym oceanie ukryte jest piękno zaginionych skarbów oraz niezliczonych dzieł sztuki. Tyle uśmiechu wystarczy by przekonać innych, o tym że nie potrzeba pomocy, taka politykę stosuje Natsu przy mimice twarzy. Nie wyraża zbyt wielu emocji na twarzy ponieważ w większości przypadków przynosi to zgubę w świecie ninja. Nie jest to zbyt trudne, kiedy ma się taka twarz, w której dopatrzeć się można słodyczy oraz wewnętrznego uroku. Ciało tego młodego ninja nie jest zaniedbane, czyste w każdym miejscu, pozbawione jakichkolwiek nieprzyjemnych części wizualnych typu nadwaga, czy wystające kości spowodowane brakiem mięśni, a co za tym idzie odpowiedniego żywienia się. Zawsze chodzi w rękawiczkach na dłoniach bez palców, ponieważ jego dodatkowe otwory są używane jedynie w ostateczności.
Historia:
.::Narodziny::.
Młoda kobieta, można by rzec dziewczyna, zacisnęła palce na sztywnej, po części zachlapanej krwią pościeli. Jeszcze jeden wysiłek. Tylko jeden. Na jej bladej niczym u nieboszczyka twarzy perliły się kropelki potu. Z trudem łapała oddech. Skrzywiła się, walcząc z narastającym bólem. Po raz ostatni jęknęła krótko, po czym powoli położyła głowę na poduszki, dysząc z wycieńczenia. Po kilku minutach podniosła się z wysiłkiem. Widok, który ujrzała, wynagrodził jej wszystkie cierpienia. Z obficie zaplamionego krwią prześcieradła spoglądało na nią malutkie, wątłe dziecko. Kobieta przyjrzała się ze wzruszeniem jego zaciśniętym piąstkom i niewielkim, wąskim stópkom. Główkę niemowlaka pokrywała o dziwo kępka białych, zlepionych posoką włosów. Kobieta z pewnym rozrzewnieniem zgarnęła z twarzy własne, równie ciemne kosmyki. Uśmiechnęła się i delikatnie wzięła pociechę na ręce. Maluch ani przez chwilę nie zapłakał. Spojrzał jedynie na rodzicielkę, po czym poruszył się nieznacznie w jej ramionach i zasnął. Kruczowłosa przycisnęła go do serca, otulając wystrzępionym kocem. Siedziała chwilę w bezruchu, słuchając przyśpieszonego rytmu malutkiego serduszka, po czym opadła na twardy zagłówek pełniący rolę poduszki. Troskliwie otoczyła malucha ramionami, po czym skuliła się i niemal natychmiast zasnęła. Blady, rozdygotany blask księżyca niepewnie otulał jej piękną, choć strudzoną twarz. Uśmiechnęła się przez sen. Pierwszy raz życie podarowało jej tak wielkie szczęście.


.::Upojne Życie::.
Słońce zajrzało do niewielkiej, skromnej chaty na obrzeżach zaniedbanej wioski będącej prowincja KumoGakure. Złote promienie oświetliły szczupłą twarzyczkę małego chłopca, aktualnie pogrążonego w głębokim śnie. Dziecko poruszyło się na wysłużonym posłaniu. Ciekawe, co mu się śni?
Stare zawiasy skrzypnęły przeciągle, a do pomieszczenia weszła uśmiechnięta kobieta. Jej bose stopy pokryte były kurzem i piaskiem, a na połatanym kimonie przybyło kilka rozdarć. Długie, czarne jak smoła włosy spływały jej swobodnie po ramionach najwyraźniej bardzo się spieszyła.
Ciemnowłosa podeszła do pobliskiego stolika i położyła na nim bochenek chleba i niewielkie wiadro wody, po czym odwróciła się w stronę prowizorycznego łóżeczka. Zaśmiała się. Synek, jak zwykle z resztą, zauważył, że wróciła. Jego duże, wciąż jeszcze zaspane oczy spoglądały na matkę z zaciekawieniem. Kobieta wzięła go na ręce i pieszczotliwie przeczesała palcami włosy dziecka. Maluch obdarował matkę uśmiechem tak szczerym, że nie da się tego opisać, jednak po krótkiej chwili mały grymas zawitał na jego twarzyczce. Kobieta złożyła na jego czole pocałunek, po czym spojrzała ciepło na jego dziecięcą twarzyczkę.
- Skończyłeś dzisiaj dwa latka. - oznajmiła radośnie. Podeszła do zdewastowanych drzwi i z racji tego, że na rękach trzymała synka, otworzyła je silnym kopniakiem. Chłopiec na chwilę przestał się krzywić i rozejrzał się wokół, wyraźnie zaciekawiony. W ciągu swojego krótkiego życia nie miał zbyt wiele okazji do poznawania świata. Spojrzał na wiekowy dąb rosnący kilka metrów dalej, a następnie na wąski strumyk szemrzący leniwie pomiędzy niskimi, postrzępionymi krzaczynami. Przekrzywił główkę w bok, spoglądając tym razem na matkę. Zacisnął mocniej palce na jej ramieniu. Kobieta znów uśmiechnęła się do potomka, po czym podbiegła truchtem do rzeczki. Posadziła chłopca na trawie, a sama zanurzyła stopy w chłodnej wodzie. Zaczęła się przechadzać tam i z powrotem, wyraźnie rozkoszując się piękną pogodą. Nawykła do cieszenia się drobiazgami.
Chłopiec za to nie dostrzegał w spokojnym klimacie lasu nic pięknego. Siedział na trawie w bezruchu dokładnie tam, gdzie zostawiła go matka. Jego buzię nadal „zdobiła” paskudna mina. Miarka przebrała się, gdy czarnowłosa ochlapała go zimną wodą. Maluch spojrzał na matkę ze złością. Kobieta ułożyła ręce na biodrach.
- To twoje święto! Powinieneś się cieszyć. - oznajmiła.
Maluch, choć był jeszcze zbyt mały, by w pełni zrozumieć jej słowa, poruszył się nieznacznie. Wyciągnął w kierunku rodzicielki swoje malutkie dłonie, najwyraźniej usiłując ją złapać. W końcu, gdy nie przyniosło to żadnego efektu, dźwignął się na nogi i zrobił kilka niepewnych kroków. Matka odruchowo rzuciła się, by go przytrzymać. Zanim jednak dobiegła do pociechy, malec zahaczył stópką o wystający korzeń i wylądował miękko na zielonej murawie. Białe kosmyki zsunęły mu się na oczy, a wyraz twarzy świadczył o tym, że nie do końca zrozumiał, co się stało. Kobieta podbiegła do synka i posadziła go sobie na kolanach. Spojrzała w jego zdziwione oczka i roześmiała się. Delikatnie odgarnęła mu z czoła ciemną czuprynę i mocno przytuliła.
- Ty mały zbóju…


.::Zwrot Akcji::.
Dzień zapowiadał się deszczowo. Niebo zasnuły ciemne chmury, wiał zimny, przeszywający do kości wiatr. Nastał mrok, zawszona prowincja wielkiej wioski była ogarnięta wieloma nieszczęściami. Nasz mały bohater skończył już pięć lat i był zmuszony wstąpić do akademii Nina. Czasy były ciężkie, a Raikage potrzebował każdego młodego chłopca, czy dziewczynkę nadających się na shinobi. Jeden mały oddział ANBU, składający się z dowódcy i trzech członków staną przed najbardziej zrujnowana chatką. Była to uboga dzielnica, a dom ten sam, w którym trzy lata temu młody Karasu kończył dwie wiosny. Chłopiec zawsze podziwiał te oddziały, jednak była przeszkoda. Matczyna obawa i troska o pierworodnego, była zbyt silna. Nie mogła dopuścić, by jej ukochana pociecha zginęła na polu walki. Gdy dowódca wziął chłopca za rękę, a ten nawet nic nie powiedział, żadnego odwrócenia się w stronę matki, był szczęśliwy, że może pomóc wiosce… W chwili gdy malec został wyrwany, a raczej sam się wyrwał z uścisku rodzicielki, ona upadła. Z chmur spadały krople deszczu, gorzkiego deszczu, który zabrał pewnej matce syna. Zapłakana twarz, częściowo pokryta błotem patrzyła tylko w stronę odchodzących ANBU.


.::Pierwsza Misja::.
Od czasu, kiedy zabrano go od matki Karasu nawet nie myślał o powrocie. Był zadowolony, z tego czym się zajmuje. Akademie zdał w wieku sześciu lat szkoląc się później na genina. W drodze do głównego budynku w KumoGakure myślał, jaki jest powód jego wizyty tam. Krople deszczy beznamiętnie spadały na jago skórę tworząc, jakby melancholijny wyraz miny widniejącej w tym momencie na twarzy młodego shinobi. Ten jedenastoletnie chłopak cały mokry wszedł do budynku. Gabinet wyglądał tak, jakby obecny Raikage gościł w nim, a nie urzędował. Prawie pusta, sterylnie czysta przestrzeń pokoju zawierała jedynie spore biurko z ciemnego drewna, przy którym stał masywny i wyrzeźbiony mężczyzna. Na matowym blacie leżał jeden lekko rozwinięty zwój i prosty, elegancki uchwyt na pędzelek do pisania. Więcej nic. Żadnych dokumentów, ozdób, malowideł na ścianach, żadnych półek na książki ani stojaków na broń. Zwykły pokój, w którym urzędował sam Raikage. Karasu otarł rękawem zimne krople wody ściekające z przemoczonych i wszedł do środka. Najwyraźniej nie przewidywano, by ktoś mógłby być godny zaszczytu siedzenia w obecności pana Raikage, więc drugiego siedziska nie było. Shinobi przyklęknął na jedno kolano, skłaniając nisko głowę. Chłopak uśmiechnął się lekko, oczekując, aż jego pan zwróci na niego uwagę.
-Douhito Karasu. – Siedzący przy biurku mężczyzna wsunął pomiędzy wargi ustnik długiej, smukłej fajki z brązowej laki i zaciągnął się lekko, w główce rozjarzyło się czerwone oko żaru. Shinobi skłonił głowę jeszcze niżej.
-Raikage-sama
-Muszę przyznać, że dobrze się spisujesz. - Z ust pana Izumy wypłynął obłoczek sinego dymu o ciężkim, piżmowym zapachu.
Opium, pomyślał cierpko wpatrzony w ciemne plamy wilgoci tworzone na podłodze przez spływające mu z nosa krople.
-Mam dla Ciebie pierwszą misję - Mężczyzna odłożył fajkę i przypatrywał się chłopakowi, przechyliwszy lekko głowę. Zza kimona wyciągnął zwój. Był on niewielkich rozmiarów o kolorze czerwonym. Raikage powoli położył go na blacie biurka po czym odwrócił się w stronę okna obserwować swoją wioskę. Chłopak tylko wziął zwój misji i ruszył bez słowa do drzwi gabinetu.
-Nie zawiodę Cię, Raikage-sama - po tych słowach nie było śladu Karasu. Po drodze do bramy wioski otworzył zwój i zapoznał się z celem jego wyprawy. Dołączył do niego pewien osobnik, Uchiha Ryo, który miał partnerować mu w owej misji…

Misja była tak żenująco prosta, że niemal zabawna. Cel, który rzekomo miał być niesamowicie nieprzewidywalny, niebezpieczny, szalony i co tam jeszcze, okazał się po prostu kolejną niewiele wartą kupą mięsa, która opanowała po prostu jedną czy dwie bardziej oryginalne techniki. Bronił się, co prawda, całkiem zażarcie, rzucając w ich kierunku na przemian co ciekawsze bluzgi i całkiem kreatywne epitety. W międzyczasie podjął jedną czy dwie próby obezwładnienia obu partnerów, jak się można było spodziewać – z marnym skutkiem. Zanim jednak zdążył wyprowadzić swój ostatni atak i zorientować się, że właśnie został pozbawiony obu kończyn dolnych, padał już na ziemię, poćwiartowany w pedantycznie równe kawałki. Przeciętny shinobi, a w każdym razie – przeciętny w porównaniu do wojowników takich, jak oni. Koniec końców zabity tak samo, jak setki innych przed nim i setki tych, którzy jeszcze nie wiedzieli, że zginą. Zwykły nikt.
Pierwsza misja wykonana… jedyne co trzeba teraz zrobić, to wrócić do wioski i zdać raport Kage.


.::Kolejny zwrot::.
Życie leciało, misja była wykonywana zaraz po poprzedniej. Karasu uczył się coraz nowszych i silniejszych technik. Był po prostu coraz lepszy, można by powiedzieć, że zasłużył sobie na miano Jounina Ukrytej Skały. Od najmłodszych lat dążył do zostania członkiem ANBU, jednak póki co miał ważniejsze sprawy na głowie. Wszystko toczyło się tak szybko.
Pewnego dnia, gdy Douhito mający już dwadzieścia dwa lata, będąc na misji był bardzo przejęty, za kilka dni miał się ożenić. Wybranka jego serca była piękna, jej lśniące blond włosy opadały na cerę bez skazy. Można by powiedzieć ideał kobiety. Biegnąc tak przez las, co jakiś czas natykał się na wrogów, których obalał z pomocą swojego przyjaciela. Byli oni na pierwszej misji i od tamtego czasu strasznie się ze sobą zżyli. Pod czas owej misji musieli się rozdzielić. Karasu pewien swojej decyzji jako jedyny Jounin w grupie postanowił sprawdzić las, zostawiając Ryo polane przed nim. Skaczący od drzewa do drzewa Douhito nie był świadom tego, co miało się za chwile wydarzyć. Okazało się, że przywódcą grupy przestępczej był ojciec wybranki młodzieńca. Zdruzgotany ta wiadomością nic nie powiedział wyciągając swoją katanę. Mówił tylko szef bandy bluzgając Karasu i wmawiając mu, ze ślub to tylko przykrywka… Tak na prawdę, to młody Jounin miał w tym dniu zginąć. Wtedy tez napad szału zstąpił na chłopaka i jednym potężnym cięciem stali odciął przeciwnikowi głowę. Swój miecz wbił w jego klatkę piersiowa a sam odszedł cały w krwi ojca swojej miłości.
Była już noc. Na wąskiej, skąpanej w blasku księżyca ścieżce, pojawili się dwaj mężczyźni. W jednym momencie dobyli swych kunai i wycelowali je w siebie nawzajem. Dopiero potem, kiedy się rozpoznali, wsunęli sztylety za pas i żwawym krokiem ruszyli w jednym kierunku.
-Dobre wieści?- zapytał Ryo
-Trudno o lepsze- odrzekł drugi z grymasem na twarzy. Trudno było ukryć jego emocje w tym momencie.
Z lewej strony ścieżkę obrastały niskie krzaki dzikiej róży, z prawej zaś rosły kamelie. Mężczyźni szli w miarę szybko, ich długie, czarne płaszcze, z herbem wioski pośrodku pleców, powiewały na wietrze.
-Dzisiejsza misja była jedną z ważniejszych… co się wydarzyło w lesie?- zapytał Uchiha wpatrzony w Karasu- Wyglądasz jakbyś zabił ojca..
-Nie swojego… Zabiłem ojca Etsuko.. - mruknął Douhito z wyrzutami sumienia, które zmieniły się w przeciągu chwili w kamienna twarz- To zaczyna być coraz bardziej irytujące.
Z ciemności wyłonił się wysoki, drewniany dom z sosnowego drzewa. Przez okna opięte ciasno płachtą, sączyło się światło. Karasu i Ryo przyspieszyli kroku, wchodząc na żwirowaną aleję, która chrzęszczała pod ich stopami. Weszli po dwóch drewnianych schodkach na taras, rozsunęli drzwi i szybko udali się w kierunku pokoju, pełniącego funkcję salonu. Było w nim już sporo osób, wszystkie siedziały na matach, tworząc coś w rodzaju kręgu. Jounin wyciągnął jedynie ręce rzucając shurikenami w mniej znaczące osoby. Została tylko jedna, która miała kunia Ryo przy krtani.
-Gadaj, po co ta cała szopka?- zapytał zakrwawiony Karasu, który był podenerwowany cała ta sytuacja. W razie jakiegokolwiek sprzeciwu był gotowy do zabicia zbira.
-Hahahahahah. Nie jesteś zbyt silny by zmusić mnie do mówienia.. – odparł facet z psychopatycznym śmiechem plując w twarz jouninowi.
To był błąd i to wielki, jedno cięcie spowodowało śmierć przestępcy. Jego głowa spadła beznamiętnie na podłogę brudząc ja krwią.
-Ryo, ja nie wracam do wioski.
-Co ty gadasz? Ukryta skała Ciebie potrzebuje, jesteś jednym z najlepszych. – Odrzekł przyjaciel na słowa Karasu. Był zaskoczony tym zwierzeniem, jednak próbował resztka sił przemówić do rozsądku „bratu”.
Jednym ruchem młody shinobi złapał za koszule towarzysza i przystawił go do ściany.
-I co wtedy? Jak ja mam spojrzeć w oczy Etsuko? Co ja jej powiem? Zapomnij – Teraz stała się rzecz niespotykana. Lzy poleciały przez policzek Karasu, czego nikt nigdy nie widział. – Zostanę uciekinierem, nie waz się mnie powstrzymywać bo zginiesz…
Ciało Ryo opadło na ziemię, a młody jounin ruszył w stronę wyjścia znikając przy drzwiach w kłębie dymu. Od tego czasu słuch o nim zaginął.

.::Posłuchy::.
Niektórzy ludzie mówią, iż byli świadkami obecności Karasu na wzgórzu nieopodal Iwy, jednakże był ubrany w dziwny czarny płaszcz z czerwonymi chmurami. Do dzisiaj nikt nie jest pewien czy ów chłopak żyje, czy też jak głoszą słuchy pracuje dla organizacji która jest wrogo nastawiona do wszystkich wiosek.

.::Cała prawda::.
Po tym jak Karasu rozstał się ze swym przyjacielem powrócił do wioski w ukryciu. Gabinet Kage był ten sam co przed laty, a staruszek w nim stacjonującym nie zmienił sie ani trochę. Pan Izuma wpatrzony w swe papiery wyczuł obecność swojego najlepszego człowieka stojącego przy oknie wpatrując się w pejzaż wioski.
-Chce skorzystać z twojej oferty Raikage-sama. - rzekł jounin najwyraźniej wiedząc czego chce. W tym momencie nie był to już ten sam człowiek, który miał przyszłość w rodzinie.
Izuma z zagiętymi ku górze kącikami ust wyciągnął rękę spod biurka po czym położył ją na blacie trzymając w dłoni pewien przedmiot.
-Jesteś pewien, że tego właśnie chcesz? Z naszymi obecnymi informacjami wiesz jaka będzie twoja pierwsza misja w tym oddziale.. - odrzekł najwyraźniej usatysfakcjonowany Kage podnosząc wzrok i zawieszając go na masce ANBU, która została przez niego wyciągnięta.
-Owszem, wiem jednak po tym co przeżyłem w lesie nie mam już żadnych wątpliwości co do mojego przyszłego życia... Izuma-sama. - powiedział spokojnie Karasu odwracając się ku swojemu przywódcy. Wykonał jakby leniwym ruchem dwa, trzy kroki w stronę biurka wpatrując się w maskę. Lewa ręka Douhito wysunęła się ku białemu kawałku drewna z czerwonym niczym krew wzorze przedstawiającym łzy na paszczy wilka. Przez krótka chwile zastanowienia Karasu trzymał kończynę na masce jakby się zawahał. Po niespełna pół minuty owa maska znajdowała sie na twarzy najmłodszego członka ANBU Iwy.
-Tak wiec, od teraz twe imię brzmi Natsu, nowy członek oddziałów ANBU ukrytej skały.

.::Metamorfoza::.
W głównej kwaterze ANBU, Natsu był zmuszony do zmiany wyglądu, jego długie blond włosy zostały ścięte oraz przefarbowane na kolor pomarańczowy. Tradycyjnie jego ciało musiało zostać naznaczone tatuażem tejże organizacji, Natsu jako lokalizacje wybrał lewa pierś. Tak oto Karasu, jounin ukrytej skały zmienił się w Natsu, bezlitosnego członka ANBU, który z maska na twarzy i zbroja na ciele miał wyruszyć na swoja pierwszą misję z nową tożsamością.

.::Koniec a zarazem początek::.
Była głucha noc, gdy w pewnej niepozornej chacie młoda dziewczyna opłakiwała śmierć ojca jak i utratę ukochanego. Krople deszczy beznamiętnie uderzały w szyby w drewnianych ramach pogarszając jedynie sytuacje. Silniejszy podmuch wiatru wtargnął do pokoju czarnowłosej otwierając przy tym źle zamknięte okno. Blask księżyca oświetlił postać w nim stojąca, której twarzy nie można było rozpoznać za sprawą maski. Pomarańczowe włosy opadły wraz z wtargnięciem do pokoju unikając przy tym kontaktu z wiatrem. Natsu stanął na przeciwko swej wybranki ściągając jedną rękawice. Lewa ręka wylądowała w kieszeni z gliną, zaś prawa zsunęła maskę ukazując połowę twarzy jounina. Zmieszana sytuacja Etsuko rzuciła sie do stóp ukochanego, który powrócił w nie najlepszych okolicznościach. Ten zaś bez większego zastanowienia kopną ja tak mocno, że jej delikatne ciało uderzyło o drewniana ścianę pokoju. Na jego lewej dłoni powstał dziwny twór z gliny, przypominający wilka. Potwór zeskoczył powiększając się.
-To juz jest koniec. Moje rozkazy są jasne. - rzekł Natsu odwracając się od czarnowłosej zwijającej sie z bólu na podłodze. Maska opadła na twarz jounina, po czym dodał stojąc w oknie. - Karasu Douhito umarł wraz z twoim ojcem, zapoczątkowało to życie nowego shinobi.. Natsu.
Twór z gliny pobiegł w stronę dziewczyny atakując ją łapą. Siedzący na dachu budynku z naprzeciwka Natsu wykonał tylko jedną pieczęć, po czym dom Etsuko stanął w płomieniach a z jego ust wyszło jedno słowo.. szeptem:
-Katsuuu.....

Ostatnio edytowany przez Natsu (2010-12-03 19:29:23)


http://i56.tinypic.com/eqpb38.png

Nie robie sygnatur ani avatarów!! Nie pisać w takich sprawach.
Jeśli masz coś do omówienia ze mną pisz na gg: 5792422

Offline

 

#2 2010-11-28 09:40:51

Reibi

http://img122.imageshack.us/img122/949/sagenh5.png

Zarejestrowany: 2010-11-22
Posty: 172
Punktów :   
Ranga: Sage/Kage Konoha
Chakra: 25 000
Wiek: 22
Natury chakry: Katon/Suiton

Re: Natsu

Hmm Kp bardzo dobre, i do tego długie... ale nie możesz dostać od razu Jounnina, a o przyjęciu do 8NB decyduje Kage lub lider tej org.

Ranga: Chiunnin
Umiejętności: max poziom 2 (2 umiejętności)
1 natura chakry

Jutsu: (sam wybierasz czy ninjutsu czy genjutsu czy co tam chcesz)
Rangi E -3
Rangi D -5
Rangi C - 2


Myśli
Mowa
Czyny
http://i25.tinypic.com/2le56j4.jpg
Jestem Stwórcą Fabuły, robię wszelkie misje i sędziuje

Walka
Demon

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plŻyczenia świnki morskie rasy skinny clumber spaniel hodowla